Fantastycznie poprowadzeni aktorzy (Dosłownie wszyscy). Znakomite zdjęcia, zapadające w pamięć dialogi czy znakomita historia opowiedziana wręcz w iście dokumentalnym stylu. Znamienny motyw z matką Karrasa, duża zgodność z książkowym oryginałem, udźwiękowienie. Czysty kunszt reżyserski perfekcjonisty Friedkiena uwidacznia się w tym filmie w pełnej krasie. Jedynie do czego się można przyczepić to przerysowany wygląd Regan w stanie opętania, sławne już rzyganie zielonym szlamem (Było to wykpione w parodii z Leslie Nielsenem) i kukła imitująca Regan widoczna w kilku ujęciach. Nie mniej jednak to są pierdoły nie umniejszające wielkości tego wybitnego filmu.
Przecież mam na myśli Kitty Winn, która grała Sharon, zapewne ciotkę Reagan. Miała taki śliczny dołeczek w brodzi i ładne oczy. Najmłodsza w dorosłej obsadzie. To ona zapowiadała się na wielką gwiazdę po "Narkomanach" z Al Pacino. Przestałą grać krótko po trzydziestce.
Czy teraz jaśniej?