ale wyszło zupełnie nie tak, jak powinno. Do powieści przyrównywać nie będę, bo nie czytałem, ale do rzeczy...Film na przykładzie pojedynczej rodziny czy też raczej jednego jej członka jakoś skomentować kwestię ataku na World Trade Center i ukazać, jak zaczęło wyglądać społeczeństwo amerykańskie, a właściwie mieszkańcy Nowego Jorku po owym ataku terrorystycznym. Historia głównego bohatera, szukającego zamka, który dałby się otworzyć znalezionym przypadkiem przez niego kluczem jest miałka, pojedyncze sceny budzą raczej politowanie, niż ciekawość, rozwiązanie zadania, którego wykonanie postawił sobie za cel główny bohater ociera się o banał (zalatuje powiedzeniem "najciemniej jest pod latarnią"), zaś strasznie długo wlekąca się końcówka jest pełna patosu, przesłodzona i lepka w tym przesłodzeniu. Miast budzić uśmiech na twarzy, powoduje jedynie, że można myśleć "ależ to żałosne, przesłodzone, pełne patosu i banalne" (z akcentem na trzecie słowo). Czy jest w tym filmie coś dobrego? Raczej niewiele. Ten dzieciak, tak przez wielu wychwalany, gra dobrze tylko do czasu, a dokładnie do swojego pierwszego wybuch włącznie (drugi przy "Lokatorze" - tak nazywa tę postać jego babcia też jest bardzo dobry, ale tu pojawia się na ekranie Max Von Sydow, który na czas swojego stosunkowo krótkiego - chyba gdzieś dwudziestominutowego występu wiedzie prym i błyszczy, choć wcale się nie odzywa). W finale już miałem tego dzieciaka serdecznie dosyć i tylko czekałem, aż ten dzieciak spadnie z huśtawki i oberwie wciąż rozpędzonym jej siedzeniem w tył głowy.
Krótko mówiąc: strasznie długo, niesamowicie wkurzająco.
Absolutnie się zgadzam. Film tak mnie zużył że zasnęłam po 1h40min (itak uważam że długo wytrzymałam). W związku z tym nie wiem jak się skończył. Skoro Twoja wypowiedź to spoiler, to może powiesz mi czy chłopiec znalazł upragnioną dziurkę i jak to się skończyło?
Okazało się, że wazonik należał do czarnoskórego człowieka (męża tej, do której zawitał jako pierwszy), który ów wazonik sprzedał ojcu chłopca na wyprzedaży garażowej. Próbował się potem z nim skontaktować, ale nie wiedział, że ten zginął w WTC. W końcu zaproponował bachorowi, że podzieli się z nim po połowie tym, co znajdzie w sejfie, który otwiera ten klucz. Mały odmówił, wrócił do domu, okazało się, że ludzie tak przyjmowali go, gdy szukał właściciela kluczyka, bo dość wcześnie zorientowała się gdzie wychodzi i sama wcześniej do nich przychodziła. W ostatniej scenie gówniarz coraz mocniej kołysze się na huśtawce i coś tam gada.
No to wspaniale! Super zakończenie! Nie wiem wprawdzie, bo nie jestem tak inteligentna jak inni na FW, jaki to ma związek z... czymkolwiek. dzięki bardzo , już mogę spać spokojnie.
zgadzam sie ze wszystkim co napisales. jeszcze byl na tyle rozpieszczonym bachorem, zeby matke tak nawyzywac. nie chcialabym miec takiego glupiego dzieciaka
No właśnie bo ten kinderek to był chyba na coś chory na umyśle nie tak. Bo jeśli amerykanie tak rozpieszczają swoje dzieciaki to trza by się zastanowić z kim Polska zawiera sojusze militarne i gospodarcze
Przepraszam, nie chcę wdawać się w gównoburzę, ale czy my oglądaliśmy ten sam film? Dzieciak nie był rozpieszczony, był przywiązany do ojca, który z dnia na dzień zniknął z jego życia. To nie jest coś, z czym ktokolwiek jest w stanie sobie łatwo poradzić. Zwłaszcza, że ten chłopiec najwyraźniej miał zespół Aspergera, co oznacza, że przywiązywał się wolniej, miał trudności w kontaktach z ludźmi, dlatego gdy już z kimś był blisko, cenił go sobie bardzo. To daje całkiem niezłe usprawiedliwienie jego zachowania, nie sądzicie?
Ale trzebaby to umiejętnie przedstawić, a to Twórcom się w ogóle nie udało, jak cała reszta prócz Von Sydowa.
Przede wszystkim - dzieciak chorował na Zespół Aspergera. To już bardzo dużo wyjaśnia, jeśli chodzi o jego zachowanie. Polecam przeczytać z czym wiąże się to zaburzenie (które de facto w filmie przedstawiono niemal idealnie).
No to ja Ci powiem, że obracam się w temacie na polu edukacji/pracy i wręcz przeciwnie - aspergerowiec to tu jedna z lepszych kreacji w kinie ;) Bez zbędnego koloryzowania na polu ponadprzeciętnej inteligencji albo zdolności (które w rzeczywistości stanowią maksymalnie 6% chorych), ze skupieniem na irytacji, którą takie osoby NIESTETY budzą w społeczeństwie ;)
A jeśli ja Ci powiem, że założyciel tematu to aspergerowiec? Tak, założył ten temat i dobrze wie, jak to wygląda od środka. Zapewniam cię - na pewno nie tak beznadziejnie i obraźliwie, jak w filmie Daldry'ego.
Biorąc pod uwagę jak irytujące są Twoje odpowiedzi to jestem w stanie w to uwierzyć. Natomiast bez urazy ale kompletnie w to nie wierze. Wierze za to, ze jesteś osobą która uważa, ze ma prawo do jednej i wyłącznej racji. Gdybyś uczestniczył w temacie o samobójstwach zapewne był byś w stanie zeskoczyć z mostu żeby udowodnić, że masz racje.
To jest infantylne i płytkie, nie ten film.